Myślę, że mało kto może się pochwalić spacerem z chowem, a zwłaszcza z dwójką, trójką itd... Ciągną gdzie i jak chcą.
Ktoś dużo mądrzejszy ode mnie napisał kiedyś, że "jeśli nadążysz za chowem, to będziesz go miał u nogi ".

Całkowicie się zgadzam!!

Ja, z dwójką ważącą 93 kg ( 57 kg Ada, 36 kg Ozyrys ), przy moich mizernych "pi razy oko" 49 kg, w ogóle nie powinnam się ruszać z domu.
Ukłony dla muzanki, podobnie moje spacery wyglądały. Podziwiam, ja bym nie wyszła z dwoma dorosłymi psami,bo gdyby gdzieś pojawił się kot to by mnie przeciągnęły po glebie

Tu nie ma nic do podziwiania. Zostałam kilka razy przeciągnięta "na odwłoku" przez "wzmożone siły przeciwnika". Na moje szczęście po trawie, a nie po asfalcie. Nabawiłam się rwy kulszowej, ale... Moje psy, moja miłość. Tego się nie da wytłumaczyć.

Wariatka i tyle!!!!!!
Teraz coraz rzadziej chodzę z dwójką, bo jednak takie spacerki to duże wyzwanie, a ja niestety nie młodnieję.

Moja zasada - w krytycznej sytuacji nie wypuszczaj smyczy.
Nie mam zamiaru się wymądrzać, żadna ze mnie wyrocznia - staram się nie pobudzać psów. Nie ogłaszam spaceru - idę do przedpokoju, one za mną i czekają na "wytyczne". W zależności od okoliczności przekazuję im informacje: "idę do sklepu", "idziemy na siku", albo nic nie mówię, tylko ubieram.

Ogólnie -
Psy są jak ludzie, tylko bardziej kosmate.

Każdy jest inny i inaczej reaguje.

Nie ma "złotego środka". Spróbować zawsze warto , ale... Wszystko zależy od wielu czynników.
