Każdy zrobi po swojemu.
Ja już mam w miarę porządnie zabezpieczone smycze, szelki i obroże.

Wszystko podwójnie, bo wagowo do własnych psów i tzw. normalnych ludzi całkiem nie przystaję.

"Przecinek".

Tak nazwała mnie naocznie Basia z Fundacji.
Ciągle ktoś obcy stara się mnie przekonywać, że z dużym psem nie mam żadnych szans.
Jednak...Mimo wszystko jakoś daję radę i jeszcze żyję..
Jakie mam szanse z 63 kilogramową Dusią, czy prawie 40 kilogramowym Ozyrysem? Nie oszukujmy się - żadne.

W "porywach" ważę do 47kg. Kto nie widział...
Ciągle jakiś czort kusi !

Puść, niech się dzieje wola nieba.
W moim przypadku: nic z tego. Muszę liczyć tylko na siebie. Może i jestem wredna, nadopiekuńcza, ale niepotrzebne mi walki psów, itd...Dbam o swoje i staram się, żeby nic nikomu się nie stało. Niektórzy mają mnie za dziwadło, ale to już ich sprawa.
Po wielu przygodach, żadnego ze swoich psów nie odważę się puścić dalej, niż na długość smyczy.. O Flexi nawet nie myślę, bo zwyczajnie nie dałabym rady.

I wątpię, żeby linka, czy taśma wytrzymała tak gwałtowne szarpnięcia, jakie czasem "funduje " mi moja dwójka. No może alpejska, himalajska?

Każdy pies jest inny, ale moje są akurat takie: bardzo przyjazne, spokojne, ale jak ktoś bardzo im dokuczy, to długo pamiętają.

Ja też.