No niestety. Uszy Roxy nie charakteryzują się dobrym zdrowiem. Co jakiś czas zdarzają się problemy. Kilka razy wet czyścił i ja też (rumiankiem, lub przegotowaną wodą). Miałam też ponownie jakieś krople. Ile ja się namęczyłam, żeby je otworzyć.

Nawet noże poszły w ruch.

Na szczęście jakoś się udało.

Wracając do tematu. Pojechałam znów do innego weta, a to dlatego, że byłam z chomikiem (niestety już nie wrócił do domciu, a miałam go jeden dzień

) i ten lekarz popatrzał jakimś sprzętem z lupą i lampką w ucho (otoskop to się chyba nazywa), wyjął z obu uszek wydzielinę takim długim patyczkiem, włożył do probówki i kazał zawieźć na drugi dzień do laboratorium. Dowiedziałam się, że mamy tutaj laboratorium weterynaryjne.
Teraz czekamy na wyniki. Oby nie było to nic poważnego.
A tak z ciekawości, czy ktoś u swojego futra miał robione takie badania?