Ja musiałam dzisiaj Pandę oddać w ręce szalonych nożyczek, inaczej zwanych stylistami sadystami

niestety stan jej sierści (a zwłaszcza skóry pod sierścią) zmusił nas do podjęcia radykalnych kroków i ogolenia czarnuchy na pudla... cóż, wygląda hmmm... intrygująco, ale chociaż skóra będzie miała szanse się zregenerować. Udało się ocalić grzywę, łapki i ogon. najgorsze zmiany skórne miała na bokach i na brzuchu i tam też maszynka poszła w ruch. Wierzcie mi, że nie chcieliśmy jej golić, ale tutaj argumenty zdrowotne przeważyły. No i ku mojemu zaskoczeniu ona chyba poczuła ulgę (warstwa sfilcowanego podszerstka miejscami spowodowała odparzenia i na pewno swędziała ją skóra jak cholera) bo jak tylko zwróciliśmy jej wolność ganiała jak szalona, podskakiwała, kręciła się w kółko i bawiła jak szczeniak (przypomnę - ma minimum 8 lat, świeżo wzięta ze schroniska, zaniedbana fizycznie i emocjonalnie, opinia pracowników schronu - apatyczna i mało kontaktowa...). Została wykąpana w jakichś dermo-cudotwórczych kosmetykach, nie drapie się i wreszcie nie pachnie jak wszystkie schroniska świata

Wstawiłabym zdjęcie ale nie wiem jak...
