Od lutego mam z tym nader osobiste, negatywne doznania. Jeżdżę, dzwonię, pytam, robię badania i zlecone zastrzyki, zabiegi rehabilitacyjne. Płacę ciężkie pieniądze z zaciągniętych w bankach kredytów. Dlaczego? Bo zwariowałam. Bo wszystko dla Ozyryska - mojej kosmatej, rudej, kudłatej miłości.
